Nocnym pociągiem wróciłam do Hanoi, poczekałam do wieczora i zapakowałam się do nocnego autobusu do Hue. Nie mam nic przeciwko sleeping buses, już się zdążyłam przyzwyczaić, ale tym razem skończyła mi się cierpliwość, miałam ochotę podejść do kierowcy i zwyczajnie go udusić. Jechał szybko, co jakiś czas gwałtownie hamując, więc żeby nie suwać się po autobusowym łóżku, musiałam leżeć ze sztywnymi kolanami. Co chwilę też trąbił, nie wiem, czy coś zajeżdżało mu drogę czy też po prostu dawał znać, że nadjeżdża. i co 10-15 minut zapalał nowego papierosa. Cały dym leciał do środka autobusu mimo otwartego okna, nakryłam się więc śpiworem odcinając się od smrodu, chłodu i jednocześnie - od powietrza. Przeżyłam, ale obiecałam sobie, że nigdy więcej. Hue było kiedyś stolicą Wietnamu, siedzibą cesarzy, przecięte rzeką Perfumową oferuje wiele ciekawych do odwiedzenia miejsc, może nie w samym mieście, ale w okolicy. Po radosnej nocy w fantastycznym autobusie (serio, nigdy więcej) nie miał...