Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

Tajlandia 2013, Chiang Rai

Trzy godziny autobusem na północny wschód od Chiang Mai, miłe miasteczko, pełne świątyń, rozwalonych chodników i turystów w drodze do lub z Laosu. Zostałam dwie noce w takim sobie guest housie, Baan Bua Homestay, bez rewelacji, z dość słabą obsługą, która udawała, że umie mówić o angielsku, ale za to z fajnym towarzystwem – poznałam Nicka, Szkota jadącego przez Tajlandię i Laos na rowerze w jakimś szczytnym, charytatywnym celu. Spotkaliśmy się później znowu w Laosie i prawie jeszcze raz w Bangkoku. Odwiedziłam całkiem udany, nocny bazar, z pysznym jedzeniem, gdzie również odbywały się śpiewy i tańce, ku uciesze turystów. Popłakałam się ze śmiechu: bardzo poważni, przejęci swoim zadaniem, ale absolutnie nieskoordynowani chłopcy tańczący jako „chórek” do Lady Boy’s Show – ten lady boy wyglądał lepiej niż większość kobiet… te nogi, włosy, biust! Bardzo piękne to było, w swoim kiczu i brzydocie. Czułam, że jest to wszystko takie bardzo lokalne, niekoniecznie robione pod turystów, widział...

Tajlandia 2013, Chiang Mai

Autobus był średnio luksusowy (a miał być z tych lepszych), z przerwą na kolację gdzieś w szczerym polu, ale przynajmniej z kocykiem i poduszką. Zanim wyjechaliśmy z Bangkoku, przesiadaliśmy się chyba z pięć razy – z tuktuka do taksówki, z busa do większego busa, potem do jeszcze większego, zmieniały się dworce i osoby, które nami rozporządzały, bez słowa sprzeciwu ładowałam plecak na ramiona i ruszałam w stronę nowego środka transportu. Ale jakoś poszło i pojechaliśmy. Dotarłam do Chiang Mai bladym świtem, wszystko uśpione, ciche, słońce wschodziło powoli budząc do życia najpierw mnichów, którzy wychodzili zbierać jałmużnę, potem pracowników kawiarni, którzy podlewali kawą pierwszych – jak ja – turystów, a potem całą resztę, która wsiadając na warczące motorki ruszała do pracy bądź w innych, sobie znanych jedynie, kierunkach. Moje ślepe podróżnicze szczęście sprawiło, że wylądowałam w Chiang Mai dokładnie w trakcie trwania święta na pożegnanie pory deszczowej. Wielka fiesta,...

Tajlandia, 2013 - Bangkok i okolice

Wróciłam z Azji już ponad miesiąc temu i nie miałam kiedy bądź jak zabrać się do opisania mojej podróży. Po części nie wiedziałam, jak do tego podejść, powoli rosła we mnie historia, zaczynałam lubić to, co przeżyłam i cieszyć się wspomnieniami z drugiego końca globu, ale nie przyszło to łatwo. Kocham podróże, to oczywiste, przez lata nauczyłam się to robić i cieszyć się z plecaka na plecach, odcisków na stopach i obitych bioder od twardych jak kamień materaców. To ciekawe, jak tym razem poszło inaczej, co nie znaczy gorzej – nauczyłam się paru rzeczy, dowiedziałam się o sobie mnóstwo, stoczyłam wiele ciekawych rozmów – ale było inaczej. 30 dni, w założeniu 3 kraje: Tajlandia północna, Laos, Kambodża, a na koniec na odpoczynek - tajska wyspa. W rezultacie zwiedziłam (trochę po łebkach) północ Tajlandii i Laos, odpuściłam sobie kompletnie wyspy, a na Kambodżę popatrzyłam sobie „przez miedzę”, stojąc na drugim brzegu rzeki – przyjdzie na nią kolej następnym razem. Notes from th...