Ayacucho jest spokojne, malownicze i bez jakichkolwiek turystów. Dotarłam tam z Huancaveliki wcześnie rano i zostałam do następnego wieczora, kiedy to złapałam "bezpośredni" - z przesiadką w Andahuaylas - autobus do Cusco. Miałam zostać trochę dłużej, ale nie za bardzo było co robić, a również była nadzieja, że jeszcze złapię Kamilę w Pisco, bo jednak nocnymi autobusami nadrabia się trochę czasu. Na dzień dobry przyczepił się do mnie jakiś chłopak stamtąd, studencik prawa (ale miał wolne, bo uczelnia strajkowała). Oprowadził mnie po okolicy, pokazał miejscowy targ, na którym miedzy innymi było stoisko z ziołami i innymi gadżetami dla szamanów, po czym bardzo namawiał na randkę wieczorową porą. Kategorycznie odmówiłam, jako że byłam kompletnie niezainteresowana randkowaniem (plus dla celów turystycznych jestem w stałym związku), byłam po ośmiu godzinach telepania się nocą przez góry i o godzinie 21.00 już spalam jak niemowlę. Miasto jest ładne, według legendy ma 33 kośc...